...te pseudonaukowe przepowiednie czasem się sprawdzają. W dzisiejszym „The Sun”(brytyjski dziennik dla mało zorientowanych :D)było napisane, że 18 maja jest najszczęśliwszym dniem roku. Uznałem, że was o tym poinformuję, bo to będzie dobry wstęp do notki. Nieważne, czy będzie ona potwierdzeniem tej tezy czy też antytezą. Musze wam powiedzieć, że ta notka wyjątkowo będzie potwierdzeniem tego. Przynajmniej dla mnie. Bo dzisiejszy dzień był naprawdę udamy. Już sam początek nieźle się zapowiadał. Głównie dlatego, że mieliśmy na 8.50. Później teoretycznie dzień powinien być okropny. Oznacza to dla was (i dla mnie) że mieliśmy dwie fizyki. Na pierwszej było wyjątkowo nudno. Dopiero na drugiej można się było trochę rozkręcić. Czego to myśmy nie robili... strzelaliśmy z pistoletów, rzucaliśmy w siebie granatami (gumką do zmazywania Jacques’a M.), ja szpikowałem ołowiem nasze drogie WC :)oprócz tego strzelałem z działa przeciwlotniczego (krzesła) w Jacques’a. Później bawiliśmy się w chowanego. Znaczy się ja się głównie bawiłem, bo nikt nie chciał się ukryć pod ławką oprócz mnie :/. Tak więc gra dość szybko upadła :D. Na chemii wszyscy umieraliśmy z nudów, jak pani Edmunda Żartującainczaczejska opowiadała nam o wspaniałych właściwościach fizycznych litowców i berylowców. Czasem zdarzyło się coś ciekawego, np. jak Aatami B. Stwierdził, że w wodzie destylowanej jest „syf”, na które to słowo obruszyła się p. Żartującainaczejska. Na polskim mieliśmy jakieś zastępstwo. Dzięki Anie P. było śmiesznie, ale nie zdradzę czemu, ponieważ niektóre z fragmentów tej lekcji będą walczyć o nagrodę główną w Deklach 2006. A one już za parę notek ;). Po polskim była histo/e*ria z prof. Wirusem. Rozdawał kartkówki z odkryć i pisaliśmy kolejną kartkówkę- tym razem z kapitalizmu. Oczywiście swoją inteligencją podczas zbierania kartek musiał się pochwalić Adamo J. Który narobił (w gacie?:D) zamieszania dając kartkę nie tam gdzie powinien. Na lekcji kończyliśmy reformację (myślałem, że naszą grupę zjedzie za niezgodność z tematem itp.). I wtedy przypomniał o czymś, o czym jeszcze do niedawna chciałem zapomnieć. Mianowicie o konkursie Ośrodka KARTA i Fundacji im. Stefana Batorego. Stwierdził, że wczoraj do niego dzwonili, ale go nie było i nie dowiedział się kto przeszedł dalej. Po lekcji utworzył się wokół niego łańcuszek konkursowiczów z jednym wyjątkiem: mną. Wolałem się w tych stronach nie pokazywać, aby mnie nie zjechał jak św. Michał diabła. Na reli Stanislas S. rypnął łbem w okno podczas postrzelenia. O mało też nie rypnął jak zobaczył „lekko” zmodyfikowanego Piusa XII :P. I wydawać by się mogło, że na tym zakończy się mój dzień. Jak zwykle wróciłem do domciu (o wf-ie mi się zapomniało :D), zjadłem obiadek i miałem ochotę się na kilka minut się położyć, gdyż poprzedniej nocy z zasypianiem miałem spore problemy. I już, już zasypiam...już zaczyna mi się coś śnić...i nagle o 15:29 rozległ się dźwięk mojej komórki. Myślałem, że to albo mój brat albo się wygłupia, albo znowu ktoś się chce spytać o lekcje bądź też zadanie (ostatnio zaczynam robić za centralę informacyjno-telefoniczną). Odbieram zły telefon i słyszę: „Dzień dobry (-----imię-----)(-----nazwisko-----), Ośrodek Karta. Pan Bartłomiej Szymkowiak?” Byłem w szoku. Pierwsza myśl, to pewnie zadzwonili aby mnie poinformować, że niestety nie dostałem się do finału (może i niestety, ale czy musieli się trudzić i budzić mnie, abym został poinformowany o rzeczy dla mnie oczywistej???:/). Ale kobieta ciągnie dalej: „Chcę pana poinformować, że dostał się pan do etapu finałowego i zapraszamy pana na finał, który odbędzie się 6(8?) czerwca o godzinie 12 (11?) na Zamku Królewskim w Warszawie. Czy ktoś sprawował opiekę nad pańską pracą, czy nie?”. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą; nie (Wirus podczas rozmowy poprzedzającej wysłanie mojej pracy do Warszawy dał mi dość wyraźnie do zrozumienia, że on nie chce być opiekunem tak marnej pracy:)). I usłyszałem, że w takim razie mogę zabrać ze sobą osobę towarzyszącą, a koszty podróży zostaną mi zwrócone (odbędzie się casting na osobę, która mi będzie towarzyszyć ). Najbardziej mnie ucieszył ten ostatnie zdanie: „Koszty podróży zostaną zwrócone” :D:D. Teraz na bank pojadę :]. Po zakończeniu połączenia byłem w takim szoku, że nie umiałem z siebie wydusić słowa. Później biegałem jak oszalały. Najlepsze jest jednak to, że Wirus najprawdopodobniej nie wie, że ja się dostałem. Bo dostali się wszyscy, którzy prace pisali- bez wyjątku (trzeba będzie to oblać- nawet ja się zabawię :D). Jutro będę miał ogromną satysfakcję jak powiem to Wirusowi i jak mu szczena spadnie. Bo jestem przekonany, że za Chiny Ludowe nigdy by mi nie dał miejsca w finale. I zapewne też to zripostuje hasłem typu: „Coś niski poziom ma tegoroczna Karta” albo „Jestem zaskoczony, że wybrali twoją pracę, bo on była słaba”. Jestem przekonany. Dlatego całą noc będę obmyślał rożne wersje, co mu mam powiedzieć :). I to na tyle. Żegna Was Entuzjastycznie Nastawiony do Szkoły i Życia Bartholomaeus.
P.S. Wicie co za tydzień i dwa dni...WYJAZD Z SALEZJANKĄ DO SZKOCJI. Jutro może do was, salezjanie, wpadnę przed szkołą, ale to nie jest pewne.
* niepotrzebne skreślić
WSZYSTKIE PODOBIEŃSTWA DO OSÓB I ZDARZEŃ SĄ PRZYPADKOWE I NIEZAMIERZONE (by autor)
P.S. Wicie co za tydzień i dwa dni...WYJAZD Z SALEZJANKĄ DO SZKOCJI. Jutro może do was, salezjanie, wpadnę przed szkołą, ale to nie jest pewne.
* niepotrzebne skreślić
WSZYSTKIE PODOBIEŃSTWA DO OSÓB I ZDARZEŃ SĄ PRZYPADKOWE I NIEZAMIERZONE (by autor)