poniedziałek, 20 lutego 2006

Nie wrócę z tarczą...

...jedynie na tarczy mogę wrócić do salezjanki. A coraz więcej na to wskazuje. Chociażby dzisiejsza potyczka z Prawą z maty (obecnie jest 3:2 dla mnie). Zaczłęo się od tego, że nie rozumiałem funkcji. I się pytam. Kilka razy się spytałem, bo autentycznie tego nie zrozumiałem, a ona mi (zresztą jak zawsze) kazała do tablicy. Tylko dzięki Anie, Olce, Karolinie, Kubie, Adamom i paru innym osobom wybrnąłem na 3+. Dzięki wam za to! Później się lekko wkurzyłem, bo mi SS-Stasiu wrzucił ser do piórnika. Oczywiście najbardziej oberwała Funia (bidoczka). Jedyną wina moją było niewykręcenie gąbki. Straszne... . Po lekcjach oberwałem. Stwierdziła, że nie życzy sobie moich komentarzy (na tej lekcji akurat nic nie komentowałem, na poprzednich tez sobie nie przypominam), że jak czegoś nie rozumiem to mam mówić (A CO JA WŁAŚNIE ROBIŁEM ???!!!), że nie mam chodzić myć rąk (nic to, że był to drugi, może trzeci raz, i ona mi na to pozwoliła bez żadnych „ale”), że dezorganizuję jej lekcję etc. Uznała, że mam się zachowywać jak większość klasy (żarty sobie stroi...). Poza tym na reli Pinky kazał mi pokazać zeszyt bo niby nic nie pisałem (a co go to obchodzi??!! TO WYŁĄCZNIE MOJA SPRAWA CZY PISZĘ CZY NIE!!!!). Coś myślę, że za niedługo będziemy mieli kilka komisji nauczycielskich. I we wszystkich oskarżonym będę ja (no chyba, że SS-Stasiu do mnie dołączy, bo tylko my mamy nominacje. SS-Stasiu zastanawia się czy nie porzucić tarczy i pójść bez niej gdzie indziej). A później pożegnania nastał czas... . Ale nie mówmy o sprawach szkolnych. W sobotę byłem pierwszy raz na lodowisku z salezjanką. Było fajnie. Wywrócłem się trzy razy, z czego dwa były kontrolowane. Było sporo osób (glupio!) na tafli, ale z salezjanki tez było kilka (fajnie!). Mogło być więcej, ale trudno. Za tydzień powtórka z rozrywki :P. Z anką c „tańczyliśmy” do piosenki Edyty Bartosiewicz „Zatańcz ze mną”:D. Było świetnie. Koza szpanował, że pierwszy raz na lodzie, a już nieźle mu idzie (cholera jedna...), camar szpanował, bo już umial jeździć, a innym szło różnie. I to na tyle. Za niedługo myślę, że zrobię II edycja Złotych Dekli. Więc strzeżcie się, bo nie znacie kategorii i komisji :P

czwartek, 16 lutego 2006

Dawno tu nie pisałem, ale...

... jakoś nie miałam czasu ni ochoty. Ale zdarzyło się wiele. Nie będę wspominał o tym, że Mojszesz mnie opitalał i wychodzi na to, że tylko ja i SS-Stasiu jesteśmy niegrzeczni, najbardziej prymitywni, aroganccy, chamscy w klasie. No cóż, nie będę tego komentował. Stwierdził też, że powie, żeby wszyscy nauczyciele nas dwa razy częściej pytali. On jest chory. Ja chcę do androida !!!! (widzicie, jak jestem zdesperowany). Ale to nic. W ferie nie robiłem prawie nic. Jakoś ostatnio nie umiem zasnąć. Kurcze, już nie mogę się doczekać wyjazdu do Szkocji. Salezjanie rulezzz :P!!! Niestety z tegoż powodu, że jadę do Szkocji nie mogę jechać do Słowenii na jakieś Międzynarodowe Warsztaty Szkolne czy coś w tym guście. Trudno się mówi i jadym do Szkocji. Zaczął się sezon egzaminów i trochę luźniej w szkole (pomyśleć, że jeszcze rok temu to ja musiałem się tak denerwować...). Ale właściwie nie o tym chciałem mówić. Ludzie, jesteście mi potrzebni !!! Musze uzbierać trochę kasy. Dokładnie 200...tysięcy złotych. Jeżeli jesteście akurat przy kasie to bardzo chętnie przyjmę i będę się nią cieszył, jak wy w tej chwili :P. Potrzeba mi jest (a właściwie mi+ 30 innym osobom) abyśmy mogli lecieć za dwa lata do Australii, do Sydney, na Światowe Dni Młodzieży. Jeżeli akurat macie debet w śwince-skarbonce to chętnie przyjmę waszą wydajność umysłową. A mianowicie- rzućcie jakimś sensownym pomysłem, jak możemy tę kasę zebrać !!!! Teoretycznie mogę się zgłosić na wolontariusza, ale jest kilka, niby drobnych, a jednocześnie tak ogromnych, przeszkód, że niestety nie założę kurtki z napisem „Volunteer”. Primo, trzeba znać trzy języki. To akurat jest pikuś, bo jak się mocno zaprę, to nauczę się tego pieprzonego angielskiego i łaciny (która tez się liczy do języków). Secundo, to może niewiele mniej kosztować, więc po co ?? Tercia, ja się raczej do niczego nie nadaję (z rzeczy wypisanych na formularzu- no, powiedzcie, czy widzicie mnie w roli tłumacza ??? Bo ja nie) z wyjątkiem zajmowania się jedzeniem. A na to za Chiny Ludowe nie pójdę! Ja pamiętam tych bidoków w Kolonii, więc ja podziękuję. Quadro, nie wiadomo, czy nie będę sam jak palec, nikogo, z kim możnaby normalnie porozmawiać, ani nikogo kogo znam. Jest też kilka plusów. Osobne spotkanie z papieżem, chyba lepsze miejsca na głównym polu i jakieś takie inne, ale czy to się opłaca. No, cóż będę kalkulował... . A na razie to na tyle...AHA !!! Mamy nowa dziewczynę w klasie. Z Filomata przyszła. Nazywa się Iza i większośc dziewczyn za nią nie przepada (przykład: jeden z pierwszych komentarzy po wejściu nowej: ”Miała być brzydka!”). Ja nie wiem czy będę za nią prepadał, czas pokaże. Na razie muszę pocieszać zdruzgotanie dziewczyny (o dziwo! Wszystkie te najładniejsze najbardziej są niezadowolone- nie lubicie konkurencji ?? ;D). I to na tyle.