piątek, 30 września 2005

I znowuż zerwałem...

...siedem kartek z kalendarza, a nawet i więcej, bo nie pisałem już od dawna. W sobotę byłem na prapremierze polskiej przedstawienia Teatru „A” na pl. Krakowskim, które zwało się „Exultet”. Ogólnie było o poszukiwaniu ognistego ptaka (wzięte z jakiejś legendy), o pogasńskim obrzędach z ogniem w roli głównej i ostatecznym oczyszczeniu Ogniem Bożym, które symbolizuje Paschał (symbolika Chrystusa jak Dawcy Światła- przyp. Bartka :D). Spodziewałem się, że będzie to mniej pirotechniczne, ale te wymachiwanie pochodniami, palący się ptak z metalu i człowiek z cicika (jak nie wiecie co to jest, to zapraszam na www.teatr-a.art.pl Newsletter nr 43) zrobił na mnie wrażenie. Nie martwcie się- niczego nie popsułem, niczego nie dotykałem, wystarczyło same patrzenie... . W poniedziałek mieliśmy w szkole charytatywny koncert jazzowy. Mnie się podobał (chociaż w gruncie rzeczy niewiele jest rzeczy, które mi się nie podobają;)). We wtroek na jednym polskim usiedziałemm w miare spokojnie (rzecz niewyobrażalna) tylko co chwilę byłem upominany o zachowanie kąta 90 stopni względem ścany będącej obok mnie, A tymczasem za mną nadawał „RADIO SATAN- 666 FM”. Nawet się zastanawiam, czy „RADIO KEBAB- częstotliwość niesamowita FM” nie wysiada... hmmm... nie, nie wysiada. W RK jest więcej muzyki. W RS są poranne audycje o makijażu i słuchowisko „Teletubisie”. Oczywiście za wszystkie wybryki obrywam od pana Polczyńskeigo ja :/. „Nie ma sprawiedliwości na świecie, a jeżeli ktoś w nią wierzy, to lepiej, jakby szybko przestał”- jak to mawia nasza biologiczka, pani Alfreduś czyli cytaty mniejznane i jeszcze mniejlubiane :P. A i tak prym cały czas u mnie wiedzie zbiór cytatów p. Pustulskiej. <- na razie to moja Clay Ekstraklasa. Ale powróćmy do naszych baranów. Nasz wychowawca postanowił pomóc dzieciom i zabiera na aukcję rzeczy, które skonfiskował nam, jeszcze biedniejszym dzieciom :D. Teoretycznie powinny się znaleźć u niego już ze trzy komórki, skarpety, kwiatek i parę innych rzeczy. W czwartek na infie pisaliśmy kartkówkę z systemu dwójkowego (zerojedynkowego). Pilnował nas o. Zacheusz, franciszkanin. Udało mu się to świetnie :D. Po włączeniu komputerów zaczęła się jego inwigilacja na stanowisku chyba nr 20. Nie powiem, czyje to było stanowisko. NO OCZYWIŚCIE< ŻE MÓJE !!! Nie wiem, jak on mógł sądzić, ze ja będę robił coś niedozwolonego ;). Tak musiałem odwiedzać strony prowincji franciszkańskich w Polsce. Nie powiem, że nie było ciekawe. Na szczęście to nie xPinky (w skrócie xP- i nie chodzi tu o Windowsa) i nie ględził mi o przyjacielu :D. A dziś, nie wiem czy wszystkie panie wiedzą, ale jest bardzo ważnych dzień. Jeden z najważniejszych w ciągu całego roku (z wyjątkiem moich urodzin i imienin). A mianowicie Dzień Chłopaka. Myślałem, że nasze dziouchy o nas zapomniały. Ale z dobrze poinformowanych źródeł miałem niewielkie przecieki :P. Dziękuję za koszulki :*. I to by było na tyle.

Powracam do imion. Nadrabiając zaległości przedstawię cztery imiona. Jako, że dziś Dzień Chłopaka zacznę wyjątkowo od imienia męskiego, którym będzie Damian. Później Magdalena i Olga.

Damian
Etymologia:imię pochodzenia greckiego oznaczające poświęconego bogini Damii (no nieźle się zaczyna :P), a także lekarza ludowego (to już trochę mnie ciekawsze. Szczególnie, że potrzebna tu biologia :D). W Polsce od XIII wieku. Charakterystyka: to człowiek przeniknięty szlachetnymi intencjami. Jest niezwykle aktywny i dynamiczny we wszystkim, co robi lub w co się angażuje. Odczuwa wewnętrzną potrzebę wyróżnienia się na tle otoczenia, odegrania dziejowej roli w historii świata. Na ogół do planów innych osób jest nastawiony sceptycznie, za to przy swoich obstaje bezkrytycznie (a ja z nim pisze pracę konkursową !!!!)współżycie z takim człowiekiem na co dzień nie jest łatwe. Miotają nim duże emocje i namiętności. Jest mało odporny na wszelkiego rodzaju używki (no to przykro mi, do żadnego pub’u się nie z nim nie wybiorę;)). Z euforii łatwo popada w przygnębienie. W wypadku niepowodzenia lub dłuższego załamania nerwowego szybko się uzależnia. Ma predyspozycje do takich zawodów jak: polityk, architekt, prawnik, aktor, biznesmen, handlowiec. Formy obcojęzyczne: Damian (ang., hiszp., niem.), Damien (fr.), Damiane, Damiano (wł.).Imieniny: 23 II, 27 IX.

Magdalena
Etymologia: imię pochodzenia aramejskiego oznaczające kobietę z miejscowości Magdala (ob. El Medżel k. Tyberiady). W Polsce od XIII wieku i należy do imion najpopularniejszych. Charakterystyka: ponieważ Magdalena odznacza się dużym temperamentem, bystrym umysłem i impulsywnością, nic dziwnego, że lubi życie na pełnych obrotach. Często reaguje bardzo emocjonalnie i nerwowo. Gdy jednak ochłonie można z nią porozmawiać na najbardziej drażliwie tematy (na przykład, czy katedry gotyckie są najlepsze czy nie :D). Nie znosi wszelkich rygorów, stałych obowiązków, regularności itp. Niezwykle uczuciowa i pragnąca miłości. Najlepiej się czuje w zawodach, w których można sobie pozwolić na nienormowany czas pracy i dowolny sposób jej wykonania (czeka cię życie bezrobotnej :P) czyli sztuka, muzyka, literatura, marketing i reklama. Formy obcojęzyczne: Madeline (ang.), Madeleine (fr.), Magdalena (hiszp.), Magdalene (niem.), Maddalena (wł.). Imieniny: 19 V, 22 VII

Olga
Etymologia: jest to słowiańska forma skandynawskiego imienia Helga oznaczające osobę szczęśliwa (czyli nie jest to inna forma Aleksandry; olga z helenki na pewno jest szczęśliwa, a kebabior pewnie też- ma własne radio :P). W Polsce od XIII wieku. Charakterystyka: to dziewczyna z charakterem. Swoim zachowaniem raczej przypomina wojowniczą amazonkę niż romantyczną damę (oh- nie wierzę, ok.- czy aby na pewno ?). Nie ucieka w marzenia, nie buja w obłokach, tylko twardo stąpa po ziemi (a ja byłem motylem, tylko trochę utyłem :P). trudności jej nie przerażają i nie odwodzą od powziętych zamiarów. W przyjaźni i miłości zawsze stosuje zasadę ograniczonego zaufania (z tego co ja wiem, to Olgi najchętniej każdemu dałyby swoje serducho). Bardziej nadaje się na qmpelę niż na kochankę. Jak każdy popełnia błędy, ale nigdy się do nich nie przyznaje (popełnia błędy?). na co dzień przyjmuje pozę i pewności siebie. Ma predyspozycje do zostania stewardessa (nieprawda- przecież twardo stąpa po ziemi), pilotką wycieczek, lekarką, pielęgniarką i radiowcem (ukłon w stronę kabapa). Formy obcojęzyczne: Olga (ang., fr., hiszp., wł.). Helga (niem., skand.). Imieniny: 11 VII

P.S. Czekam na nowe imiona
P.P.S. Zastanawiam się nad dodaniem nowych działów w moich notkach. Co wy na to ??
P.P.P.S Jutro idę do muzeum. Kto idzie ze mną ???
P.P.P.P.S.Jutro o 18 zbiórka przed Kościołem w celu jechania do Katedry na to spotkanie Kolonistów z Biskupem. Ksiądz Bartek jedzie z Nami autobusem! Niech przyjdzie kto może, bo musimy się BISKUPOWI dać we znaki! Przekażcie komu możecie (ogłoszenie sponsorowane przez RADIO KEBAB- częstotliwość niesamowita FM)
P.P.P.P.P.S. wszelka zbieżność osób i zdarzeń w notce i poza nią niezamierzona i przypadkowa ;)
P.P.P.P.P.P.S. Myślę o drugiej edycji Złotych Dekli. Coż o tym myślicie ???? Bo ja jestem nastawiony pozytywnie :P
P.P.P.P.P.P.P.S. Coś jeszcze miałęm ogłosić, ale mi się zapomniało :/
P.P.P.P.P.P.P.P.S. Coś mi się rozpisało z tymi post scriptami :D

poniedziałek, 19 września 2005

Cóż za owocne...

...dni mego żywota ostatnie. Zacznę od piątku. Czemu???? Bo w piątek były otrzęsiny. Od początku się zastanawiałem co będą kazali nam robić. Staliśmy stłoczeni niczym bydło przed drzwiami auli do zakończenia przerwy. Nagle za drzwi zaczął się wydobywać dym, jakby się coś paliło. Nikt nie chciał wchodzić, a mnie korciło aby zajrzeć, co za tymi drzwiami się kryje. Stały tam pielęgniarki i terrosysta. Kazali nam ściągnąć plecaki i przeczołgać się pod ławkami. Dobrze, że nie było brudno. Przesliśmy do auli i usiedliśmy na jej obrzeżach.Każdy po każdym się darł. I w gruncie rzeczy tylko na tym pozostawało :P. Po przywitaniu, wniesieniu i wyprowadzeniu pocztu sztandarowego (niczym Zjazdy KC PZPR:D). Później zaczęły się konkurencje. Były różne fajne tj. śpiewanie, tańczenie (ssStasiu- twa macarena była niesamowita :P), wyciąganie piłeczek z mleka. Oczywiście mnie musiała się trafić najgorsza z możliwych konkurencji- musztra. I musztra jako musztra byłaby nawet OK., ale przy okazji kazali nam robić pewne arcytrudne, nieciekawe, bezsensowne i w ogóle be! Ćwiczenia. Mianowicie pompki. Jak pewnie wiecie (a jeżeli nie wiecie, to macie słaby wywiad :P) ja pompek robić nie umiem. I oczywiście Bartek Buntownik (BB) nie chciał robić pompek, bo nie umiał. I nagle w superprzygotowanym, „strasznym” wojsku od szczebla starszego szeregowego do szczebla marszałka zapanował konsternacja. Po długich pertraktacjach zrobiłem dwa przysiady i to na tyle. Podczas wręczania zaświadczeń pasowania na ucznia mój wychowawca, pan Grzmociński, stwierdził że mój bunt mu się podobał. To on jeszcze widocznie nie zorientował się, co go czeka :D. Na pamiątkowym zdjęciu zostałem zmuszony do położenia się, przez co zapewne zajmę połowę kliszy :/ Ale nie będę was już zanudzał piątkiem. W sobotę i niedziele byłem na Glwiickich Dniach Dziedzictwa Kulturowego. Najpierw w kościele pw. Wszystkich Świętych, później w katedrze, w Barbarze. Na Barbarze zatrzymam się trochę dłużej. Nie może być inaczej, jeżeli wolontariuszką była tam Sabina N., która powinniście pamiętać z notki „Dziś są moje urodzinki...”. Chciała abym zaśpiewał jej kompanom piosenkę niemonotonną. Ale ja byłem w tym dniu poważny i się zgodziłem (a poza tym, tekst i melodia tej pieśni nie jest aż nazbyt skomplikowana :P). Po kościele świętej Barbary postanowiłem z ciocią (która była mym kompanem na GDDK) wspomóc „Radio Kebab- częstotliwość niesamowita FM” i na obiad zjedliśmy kebap’a. Był wyśmienity. Potem w kościele ewangelickim trafiliśmy podczas prezentacji na panią typu „Bo wie ksiądz, ja gdzieś przeczytałam...” i się pytała o świętą Barbarę (to był kiedyś kościół ewangelicki o zwrot którego ubiegają się ewangelicy). Myślałem, że wstanę i złożę tę kobitę na ołtarzu ewangelickim. Ale wytrzymałem. To było w sobotę. W niedzielę miałem płynąć statkiem po Kanale Gliwickim, ale zabrakło biletów (i po to się spieszyłem na autobus :/). Poszedłem więc na Cmentarz Centralny, do drewnianego kościółka drewnianego WNMP i do kościółka św. Bartłomieja. Na cmentarzu było kilka dziwnych ludków. Czemu ??? Ja mama dziwne marzenia i zwyczaje, ale żeby robić sobie zdjęcia z uśmiechem nr 7 przed ruinami krematorium to trzeba mieć naprawdę nierówno pod sufitem. W kościołach znowu widziałem moją anglistkę, panią Kurniecną. I to tyle w weekend. Dziś byłem w salezjance. Spotkałem panią O., panią K. I pana Krakresanka. Wszedłem bezczelnie na lekcję angielskiego klasy Ib. Spotkałem kilka znajomków i chciałem jak najszybciej odebrać od Pawła Kartę Zdrowia (po to tam pojechałem :P). Teraz mam drugi powód- dług zaciągnięty u mnie przez Anię R. Ale oczywiście Paweł zostawił kartę w domu. Jakże by mogło być inaczej. Ale wszystko dobrze się skończyło
* zbieżność osób, nazwisk i zdarzeń zupełnie przypadkowa

P.S. Dziś imion nie będzie (chyba że później dopiszę), bo niestety czasu mam mało.

czwartek, 15 września 2005

Chcą mnie zabić...

...a ja się tym nie przejmuję. Ostatnio coś się rozśpiewałem. Ale uwaga: nie chce robić konkurencji dla Radia Kebab. Ja w programie „Alfabet śpiewany” doszedłem tylko do litery „F”. Ale chyba rozwiązałem zagadkę mojego rozśpiewania. To wszystko przez Mentosy !!! Tak jak w tej reklamie wszystkie ptoki śpiewają, tak i na mnie te draże działają. Ale mam dla was dobrą wiadomość: mentosy się skończyły! Znaczy się nie skończyły, ale gdzieś zapodziały. Co było w ostatnim czasie w szkole ??? Ano noc ciekawego. W poniedziałek na niemieckim włożyłem nożyczki do kontaktu. Lekko mi się podtopiły, nie wiedząc czemu :] W wtorek na niemieckim padał deszcz, a na latarni przed naszą szkołą siedział gołąbek. Jak mi go żal się zrobiło, że taki sam tam jest (w tle przygrywała piosenka: „Cięgle pada...” śpiewana na żywo...przeze mnie :P). W pewnym momencie, kiedy było w miarę cicho, spadłem z krzesła. Znaczy się wywaliłem. Dwa krzesła leżą, stół przesunięty, a nauczycielka (tak przynajmniej wynika z relacji naocznego świadka) wydała z siebie niesamowity pisk. Wszyscy początkowo cicho, a później nagle w brech. Stanisław I S (postanowiłem zmienić numerację na prośbę SIIS. Od teraz SIS będzie SSS -Szefu Stanisław S., a Stanisław II S będzie SIS) śmiał się przez całą lekcję. Po niemieckim poszliśmy na strzelnicę. Tak, strzelnicę. Strzelaliśmy do much. Taką wielkością cechowały się cele. Oczywiście byłem w ostatniej grupie strzelających. Z nudów chciałem pobić rekord piosenki niemonotonnej (30 minut). Niestety nie udało mi się. Wytrzymałem 23 minuty, bo w sposób dobitny zakończył moją próbę Wojciech S. No trudno. W gruncie rzeczy miał trochę racji (trochę ;)). Jest lepszy od Padre Barto, któremu ta sztuka, o ile sobie dobrze przypominam, się nie udała. Kiedy weszliśmy na strzelnicę właściwą, myślałem że padnę ze śmiechu. To był zwykły schron z sześcioma stanowiskami. Ale właściwie nie wiem, czemu było mi do śmiechu. Samo strzelanie poszło nie najgorzej. Nikogo nie zabiłem :D Aha, jeszcze wcześniej się obraziła na mnie Martyna Z. :/ Dziś na angolu bawiłem się gumką chlebową od Ewki (jej owczarek jest bardzo nieposłuszny. A poza tym jest młodocianym samobójcom. Ja bym go wysłał do psychiatry :D). I dziś także się dowiedziałem, że moja klasa chce mnie zabić. Czemu ??? Oj, jest wiele powodów :). Nawet się zaczęłem trochę obawiać czy iść jutro do szkoły, ale Magda Pociecha mnie pocieszyła (przypadek ?? :]), że nie musza mnie zabijać. Ja się sam kiedyś zabiję. Teraz się obawiam, czy w ogóle wychodzić z domu :D. I to byłoby na tyle.

Dzisiejszym imieniem (zgodnie z kolejnością zamówień) będzie imię...losowanie...nie znam żadnego Jurka, więc będzie Paweł.
Paweł
imię pochodzenia łacińskiego oznaczające osobę drobną, niewielkiego wzrostu. W Polsce od XII wieku i nadal cieszy się popularnością. Ma bardzo złożoną osobowość (więc nie potwierdza tym reguł feministek, że facet to takie proste urządzenie :P)Paweł chłonie świat wszystkimi zmysłami i chciałby przeżyć życie jak najpełniej. Konsekwentnie dąży do wytyczonych celów. W towarzystwie lubi nadawać ton, jest wesoły i dowcipny, często aż go język świerzbi, żeby powiedzieć jakąś uszczypliwą uwagę (zupełnie jak mnie :P). Kocha swój dom i rodzinę, ale zbyt łatwo ulega emocjom; wybucha, obraża się, odchodzi, wraca- i tak w kółko. Trzeba mieć wiele cierpliwości, aby znosić jego zmienne zachowanie. Doskonale czuje się przy pracach dających szeroki kontakt z ludźmi tj. prawnik, lekarz, nauczyciel akademicki, dziennikarz, duchowny (jush widze w tym Pawła O. :D). Formy obcojęzyczne: Paul (ang., fr.), Pablo (hiszp.), Paulus (niem.), Paolo (wł.). Imieniny: 25 I, 1, 8 II, 28 IV, 29 VI, 20 VII

W przypływie euforii wywołanej wygraną w chińczyka z Anią R., opisze dziś drugie imię. Dla odmiany wezmę pierwsze zamówieni na imię żeńskie. Takowym jest... Paula (o ciup!).
Paula
Jest to żeńska forma imienia Paweł (Paulus).<-- zbieg okoliczności. W Polsce sporadycznie nadane od XIII wieku. Jest to osoba delikatna (akurat ;P) i pełna wdzięku. W swoim gronie lub w towarzystwie, ale przy boku partnera, zachowuje się bardzo swobodnie, co nieraz bywa błędnie rozumiane przez jej licznych wielbicieli (no to niezłe z ciebie ziółko, Paula :p). na jej samopoczucie największy wpływ mają uczucia. Bardzo przeżywa wszelkie nieporozumienia z tym, kogo kocha, a rozstanie jest zawsze dla niej wielkim dramatem. Nie ma wielkich aspiracji zawodowych. Najlepiej wychodzą jej zawody tj. aktorka, sztuka czy sekretariat. Obcojęzyczne formy to: Paula (ang., hiszp., niem.), Paule Paulette (fr.), Paola (wł.). Imieniny: 26 I

P.S. Następne zamówienia spróbuję wykonac w najbliższym czasie :P. Co nie znaczy, że nie możecie składać nowych

poniedziałek, 12 września 2005

Jutro strzelnica...

...a więc Mozart- strzeż się! Bo nie znasz dnia ani godziny :P. Minął pierwszy tydzień z 10-miesięcznej bezpłatnej pańszczyzny na rzecz źle pojętej przez MENiS nauki. Ale cóż... powróćmy do tematów bieżących. Klasa poznana, stwierdzam, że bardzo fajna. Mam sporo osób z Pyskowic i Knurowa, co nie znaczy, że są oni gorsi i należy ich dyskryminować (no chyba, że zaczną szkalować dobre imię Gliwic :P). Władze klasowe wybrane. Przewodniczącym został Stanisław I S., v-ce Przewodniczącą Martyna Z., a reszty nie ma :D. Podczas wyborów w komisji wyborczej, której oficjalna nazwa brzmi: Dwustronna Komisja Wszechobligatoryjna Klasy I F II Liceum Ogólnokształcącego im. Walerego Wróblewskiego w Gliwicach ds. Poprawnego Przebiegu, Przeliczenia i Podania do Publicznej Wiadomości Wyników Wyborów na Przewodniczącego i V-ce Przewodniczącego Klasy I F II Liceum Ogólnokształcącego im. Walerego Wróblewskiego w Gliwicach na Rok Szkolny 2005/2006 (skrót: DKWKIFIILOWWwGdsPPPiPdPWWWnPiVPKIFIILOWWwGnRS2005/2006), zasiadałem ja i Stanisław II S.ß to nie brat SIS. Oczywiście podczas wyborów została wykryta nieścisłość, ale jako że Consensus facit legem, unieważnienia wyborów nie było. A szkoda. Byłaby dodatkowa wolna lekcja, a wynik i tak byłby ten sam. Ale wy ludzi niemyślące :P. Nie będę się rozpisywał, powiem tylko, że dziś na niemieckim włożyłem nożyczki doi kontaktu (ochrona przed dziećmi nie zadziałała, ale spięcia nie było, mam tylko podtopione nożyczki). A poza tym, wszystko okey.

Dziś wznawiam mój cykl „Znaczenie imion”. Na dobry początek pójdzie imię Karolina:
Etymologia: jest to rozszerzona żeńska forma imienia Karol. W Polsce popularna dopiero od XIX wieku. Z natury trochę nieśmiała, majestatyczna, niekiedy wręcz wyniosła, ale dodaje jej to tylko kokieterii. Ceni ład, porządek i dobrą organizację, bo lubi życie uporządkowane. W towarzystwie nie lubi zwracać na siebie uwagi, ale w gronie przyjaciół zachowuje się swobodnie i z dużym poczuciem humoru. Do miłości przywiązuje dużą wagę, ale jest raczej powściągliwa i skryta. W odpowiednim układzie partnerskim zdolna jest do odrobiny szaleństwa.. Z powodzeniem wykonuje takie zawody jak: stewardesa, prawniczka, notariuszka, lekarka, ale przede wszystkim pani domu. Imieniny: 5 VIII

P.S. Dawajcie mi propozycje co do następnych imion

sobota, 3 września 2005

Pierwsze dwa dni liceum...

...upłynęły jak upłynęły. To znaczy, zacznę od początku. O godzinie 9.00 miałem rozpoczęcie. Tym samym miałem pół godziny wcześniej rozpoczęcie liceum aniżeli SZSP. I automatycznie wcześniej owa uroczystość została zakończona (jak znam życie, to nawet, gdyby moje rozpoczęcie zaczynało się 1,5h później, i tak bym wcześniej skończył :P). Na przystanku spotkałem ekipę, w skład której wchodzili: Justyna G, Piotr B., ps. Basia i Michał W., ps. Wawrzon. Pogadaliśmy i pojechaliśmy autobusem nr 60 do szkoły. Najpierw było Zgromadzenie Szkolne na auli. Zaprezentowano nam przedstawienie. Chciałem wstać i ostentacyjnie opuścić salę, ale wytrzymałem do końca. Przedstawienie było dziwne. Zaprezentowano nam wiersz... Juliana Tuwima „Lokomotywa”. I to jeszcze było niezłe. Ale druga część spektaklu już mnie dobiła kompletnie. Wyszedł gościu z PKS-ami i gościu z wąsami. Zaczęli coś gadać o image i Bóg wie jeszcze o czym. Później zaprezentowali unowocześnioną wersję wiersza polskiego poety. Zaczynał się tak: ”Na pięknym, nowoczesnym dworcu (coś tam robi, ale na pewno nie stoi) elektrociągniek...” Dalszy cytat wydaje się zbędny. Myślałem, że padnę. Po krótkim występie z lokomotywą i image w tle (albo przed, pamięć mnie zawodzi :D) dyrektorka przedstawiła wychowawców. Ja chyba trafiłem na najlepszego. Znaczy się nie będę komentował, bo mogę później żałować swoich słów. Przedstawię go pokrótce. Nazywa się Marcin Buczyński, jest polonistą (obawiam się, że podobnym do pani O., jeżeli nie gorszy ;(), ma ok. 30 lat i w ogóle wydaje się przyjemny. ALE PAMIĘTAJMY !!!! Tylko wydaje się. Jeszcze nie wiem, jaki jest w rzeczywistości, ale jak się dowiem to przekażę. Okazało się, że jestem w klasie z Karoliną D., koleżanką z przedszkola. Pamiętam ją jako wiecznie się na wszystkich wydzierającą i nie zjadającą skórek od chleba (nie wiem, dlaczego akurat to mi w pamięci pozostało). W klasie mam 10 chłopaków i 26 dziewczyn. Na razie nie zaobserwowałem kujonów. Pierwszy dzień lekcji upłynął, jak upłynął. Najpierw była chemia. Później biologia z p. Jędruś, która stwierdziła, że podręcznik jest debilny, że program nauczania jest debilny i że biologia jest debilna. Chciała też stwierdzić, że to co w klasie wyżej śpiewali, też jest debilne, ale się powstrzymała. Wogóle przypadła mi do gustu. Później mata. I dwie historie z legendą gliwickiego szkolnictwa, prof. Trojanem (to jego prawdziwe nazwisko). Na początku lekcji wyciągnął notatnik i zaczął punktami lecieć, co nam ma do powiedzenia. Spoko gościu, ale ma jedną wadę- nie pozwala używać dyktafonu :/. Druga lekcja to już zalążki nauki, czyli przygotowywanie się do matury (sic!). Na końcu polak z moim wychowawcą. Jakoś dziwnie przypominał mi panią O. I to na tyle.